Wakacje start!

Wakacje!
Choć pogoda płata nam figle, nie da się ukryć, że wakacje coraz bliżej! Morze, słońce, plaża lub góry, a może nasze polskie Mazury? Do wyboru mamy naprawdę wiele opcji, nie tylko w ojczyźnie, ale i poza granicami Polski. Pamiętacie wakacje za komuny? Wczasy pod gruszą? Przypomnimy Wam kilka faktów ?

Powszechnym mitem jest, że Polacy w tamtych czasach byli więźniami własnego kraju. Owszem, może było tak w latach 50. i 60., jednak później każdy, kto chciał wyjechać na wczasy zagraniczne i było go na to stać, nie miał raczej większego problemu – oczywiście mówimy tutaj o tzw. demoludach, czyli krajach wschodnich. Zdarzało się jednak, że ludzie wyjeżdżali (choć raczej na krótko) do krajów Europy Zachodniej. Nie było jednak o to łatwo – pomijając tych, którzy posiadali czerwone legitymacje. Paszport do roku 1988 był dokumentem, który się nie wyrabiało, a który to się zdobywało – na każdy wyjazd wydawany był on przez władze po pozytywnym rozpatrzeniu wniosku i wypełnieniu ankiety. Wyjątkiem były kraje socjalistyczne, do których aby wjechać, wystarczyła tzw. wkładka paszportowa, która była dodatkiem do dowodu osobistego. Od dokumentów istniał większy problem – pieniądze. Średnie wynagrodzenie w roku 1975 wynosiło ok. 4 tys. złotych, natomiast wyjazdy z biurem podróży kosztowały około 10 tys. zł. Dodatkowo, niezbędnym elementem były dewizy – 800 dolarów lub bony PeKao, które były większym problemem niż pieniądze.

635120797012200000 (1)

Wczasy na terenie Polski nie były drogie, bo podlegały dofinansowaniu zakładu pracy. Przy ówczesnych zarobkach, można było się spokojnie wybrać na dwutygodniowy wypoczynek, który przypadał średnio raz na dwa lata. Popularnymi kierunkami były: Hel, Sopot, Chałupy, Jastarnia, a także góry i Mazury. Skromne, prywatne kwatery, małe pensjonaty czy campingi bez luksusów, ale za to ze swojskim klimatem, sprzyjały odpoczynkowi. Wczasy stały się wręcz ideologią, nad którą czuwały związki zawodowe. Funkcjonował nawet Wydział Wczasów i Wypoczynku! Być może dzisiaj trudno w to uwierzyć, ale początkowo ludzie niechętnie wyjeżdżali na wczasy. Szczególnie robotnicy nie mieli w zwyczaju wyjeżdżać na wypoczynek daleko od domu. Były przypadki, że z zakładu pracy wysyłano delegata, by sprawdził, na czym właściwie polegają te wczasy. W kwaterach często dochodziło do kradzieży, co zniechęcało potencjalnych wypoczynkowiczów. Wczasowicze przywyknąć musieli do tego, że rytm dnia był narzucony z góry – godziny posiłków były niezmienne i obowiązywały wszystkich wypoczywających. Menu jednak nie zachęcało do korzystania ze stołówki dla pracowników na urlopie. Najczęściej na wakacje rodziny dostawały się pociągami – zatłoczonymi i nie zachęcającymi zapachem. Niejednokrotnie ludzie wsiadali nawet oknami! Niektóre duże zakłady dowoziły swoich pracowników na wczasy zakładowym autobusem – za niewielką opłatę. Wraz z rozwojem mody na wczasy, zmieniały się także standardy – już w latach 70. Zaczęto budować ogromne obiekty wczasowe, na kształt hoteli robotniczych. Ludziom przestało podobać się jeżdżenie na wakacje w te same miejsca, narzucone przez zakłady pracy, które miały swoje ośrodki wypoczynkowe – zakłady zaczęły więc wymieniać się między sobą miejscówkami, co zapewniało jako taką różnorodność pracownikom. Poza wszystkim, nie można pominąć faktu, że ludzie mimo wszystko chętnie jeździli na wakacje organizowane przez zakład pracy – był to czas rozrywki, czas integracji z kolegami z pracy, a nawet kierownictwem, a przede wszystkim czas zabawy – wspólnych ognisk, zawodów sportowych czy potańcówek.

5208b86372bd7_o,size,933x0,q,70,h,140772

Popularną formą wypoczynku były również „Wczasy pod Gruszą”, czyli forma wakacji samodzielnie zorganizowanych przez pracownika, np. na działce lub u rodziny na wsi, za którą to zakład pracy zwracał część kosztów. Rodzinne wakacje planowało się spokojnie, a ich niezaprzeczalnym atutem była miła atmosfera, brak pędu i pośpiechu. Zazwyczaj trwały one dwa tygodnie. Oczywiście o kierunku wyprawy decydowała sytuacja materialna urlopowiczów – jednych stać było na agroturystykę nad morzem, inni jechali zaś do dziadków na wieś. Dzięki „Wczasom pod Gruszą” mieszczuchy mogły wybrać się na piękną, polską wieś, przyglądając się codziennemu życiu na wsi. Mało tego – mogli oczywiście w tym wiejskim życiu uczestniczyć, który z urzędników odpuściłby dojenie krowy?

k4yktkpTURBXy9hYTE0MjYxYzUwYjA3OWUzODdkZWE1YjQ1YTE4NmE1Ni5qcGeSlQMAQs0D580CMZMFzQMgzQHC

Popularnym sposobem na wakacje – szczególnie wśród młodych – było podróżowanie autostopem. Autostopowicze posiadali nawet specjalne książeczki! W tenże sposób mogli objechać najciekawsze zakątki Polski za niewielką sumę. Od lat 70. popularyzowały się indywidualne podróże, a na drogach zagościły poczciwe maluchy. Zagęszczenie się ruchu drogowego sprawiło, że autostop było łatwiej złapać, a co za tym idzie – łatwiej można było przemieścić się w pożądane miejsce. Na drogi wyjechały oprócz maluchów syreny, duże fiaty i polonezy! Samochodami wyruszano również poza granice kraju – szczególnie do krajów bloku wschodniego. Popularyzacja indywidualnych podróży sprawiła, że ludzie odkryli piękno bułgarskich Złotych Piasków, Odessa na Ukrainie czy węgierskiego Balatonu – demoludy też były (i są!) pięknym miejscem.  Brak klimatyzacji, awarie i niski komfort podróży – nawet to nie zrażało do odbywania dalekich wypraw!

z14323821Q,Na-dachu--malucha--przewozilismy-nasze-bagaze--tor

Do popularnych form wypoczynku dla dzieci należały również obozy harcerskie, które to uczyły dzieci i młodzież przetrwania w trudnych, leśnych warunkach i były zarodkiem obecnego survivalu. Lata 80. to popularyzacja campingów, najczęściej umieszczonych jednak w średnio atrakcyjnych miejscach – na skraju lasu i daleko od jezior.

0003CPQBM2CJQ24D-C317-F3

Obywatele z chęcią wypoczywali również na RODOS – czyli w na swoich Rodzinnych Ogródkach Działkowych Ogrodzonych Siatką ?

Było w czym wybierać!