Sylwester

Powitaliśmy już nowy – 2018 – rok.

Pamiętacie sylwestra za czasów PRL? Jeśli nie – przypomnimy Wam już teraz!

Sylwestra obchodzono hucznie i wesoło. Bale w zakładach pracy, czasami w restauracjach, nieraz po prostu w domach. Obowiązkowo muzyka taneczna, radziecki szampan igristoje i strojne garsonki. Najsłynniejsze bale odbywały się pod znakiem rządowych zabaw – w gmachu Politechniki Warszawskiej, Komitetu Centralnego i w Pałacu Kultury.

prl-sylwester

Wbrew pozorom, władzy zależało, aby cały kraj bawił się dobrze i hucznie. Miał być to sposób na przyćmienie katolickiej tradycji Świąt Bożego Narodzenia, dlatego też na balach bawili się absolutnie wszyscy.

Stół przykryty śnieżnobiałym obrusem był obowiązkowy. Każdy znalazł przy nim miejsce, niezależnie od lokalu, w którym się bawił. Na stołach królowo tradycyjne menu: warzywne sałatki, galaretki z nóżek czy śledziki. Do tego bigos i kotlet schabowy, na ciepło rzecz jasna, żeby mieć dobry „podkład”. Na bardziej eleganckich balach nie brakło tatara, pasztetów czy pieczeni. Na zapojkę – zawsze gazowana, słodka oranżada!

0002OMU8VD5MS2XI-C317-F3

Nie lada wyzwaniem był wygląd! Przez wiele lat na imprezach królowało srebro i złoto, które połyskiwało głównie z lśniących tasiemek i błyszczących cekinów doszywanych do prostych kreacji. W ten sposób można było zamienić nawet najprostszy ubiór w wyglądające bogato stroje. Metaliczne materiały czy ubrania były nie do kupienia, a przez lata prym na sylwestrowych balach wiodło srebro i złoto, dlatego zaradne panie własnoręcznie ozdabiały imprezowe ciuszki. Na głowach królowała oczywiście ondulacja, która błyszczała ozdobiona domowej roboty brokatem – z potłuczonych bombek.  Panowie – klasycznie: wkładali garnitur, białą koszulę, krawat lub muszkę. Każdy uczestnik karnawałowej zabawy już przy wejściu otrzymywał kiczowaty kotylion, który należało przyczepić przy piersi.

Sala nie mogła wyglądać gorzej od uczestników! Serpentyny, girlandy, choinka stojąca w kącie, a do tego – mieniące się wszędzie światełka, podwieszane baloniki i sypiące się z rąk współtowarzyszy konfetti.

Na prawdziwych balach nie mogło zabraknąć orkiestry z muzyką na żywo. Wczesny PRL przynosił zabawę w rytmie poloneza, mazura, polki, oberka, walczyka i tanga, a już trzy lata później zabawę rozkręcano przy jazzie, boogie-woogie i rock and rollu. Zabawę prowadził wodzirej, który czuwał, żeby dobry nastrój towarzyszył balującym przez całą noc.  Na balu zabraknąć nie mogło „węża”, który rósł w siłę z każdą kolejną parą rąk. Wodzirej nie odpuścił nikomu, a niekiedy wąż rozrastał się do takiej długości, że musiał wyjść na zewnątrz sali. Organizowano też loterie fantowe, podczas których do wygrania był sprzęt kuchenny, kosmetyki lub inne drobiazgi. Obowiązkowo wybierano króla i królową balu. W teorii tytuł zdobywali najlepsi i najwytrwalsi tancerze,  w praktyce korona wędrowała najczęściej do lokalnego prominenta i jego aktualnej towarzyszki.

z13114113Q

Młodzi najchętniej witali Nowy Rok na domówkach. Dziewczęta przygotowywały jedzenie, chłopaki dbali o trunki i muzykę. Gramofony rozbrzmiewały dźwiękami Karin Stanek, Kasi Sobczyk, Piotra Szczepanika, Czerwonych Gitar czy Skaldów, Elvisa Presleya, Paul Anki, Beatlesów, Chrisa Normana, Eruption czy Bee Gees, a nad głowami unosiły się szare chmury dymu, bo papierosy palili absolutnie wszyscy.